Czy warto angażować się w samorząd uczniowski, jeśli nie planuję kariery w polityce?

Zazwyczaj myślimy o samorządzie uczniowskim jako o drodze dla osób, które chcą w przyszłości zająć się polityką lub samorządem lokalnym. A co, jeśli nie planujesz kariery w polityce? Czy wciąż warto poświęcać wieczory i weekendy na zebrania, projekty i zbiórki podpisów? Z mojego doświadczenia – zdecydowanie tak. Oto kilka powodów, dla których nawet bez ambicji politycznych zaangażowanie się w samorząd może okazać się jedną z najlepszych przygód szkolnych lat.

Na początku samorząd wydawał mi się kolejnym „obowiązkiem” po lekcjach: trochę spotkań, trochę biurokracji, trochę prezentacji przed klasą. Nie zamierzałem nigdy startować w prawdziwych wyborach ani zabiegać o mandat radnego. Jednak z czasem zobaczyłem, że samorząd to przede wszystkim warsztat umiejętności, który przydaje się w najróżniejszych sytuacjach – nie tylko w polityce.

Po pierwsze, w samorządzie uczyłem się pracy w zespole. Nie chodzi o to, żeby od razu przejąć rolę lidera, ale by przyzwyczaić się do przekazywania zadań, jasnego rozdzielania ról i wzajemnego zaufania. Wcześniej, w klasie, potrafiłem wykonywać zadania samemu; po dołączeniu do samorządu musiałem zdać się na innych – nieraz zdarzało się, że mój pomysł na szkolną akcję mógł zginąć, gdybym nie nauczył się delegować i gromadzić wokół tego ludzi. To doświadczenie dziś procentuje w każdej grupowej pracy na uczelni, w praktykach czy przy projektach z przyjaciółmi – wiem, że warto rozdzielać zadania czy wyznaczać kogoś, kto zaopiekuje się szczegółami, żeby całość się nie rozjechała.

Kolejna kwestia to umiejętność jasnego komunikowania swoich myśli. Samorząd wymusza przełamanie tremy, bo często trzeba wystąpić przed całą szkołą, przed nauczycielami, a czasem nawet zaprosić do dyskusji radnych czy przedstawicieli urzędu. Jeśli nigdy nie zamierzasz zostać politykiem, to możesz pomyśleć: „no dobra, ale czy to mi się kiedyś przyda?”. Odpowiedź brzmi: tak – choćby wtedy, gdy będziesz prowadzić projekt na studiach, prezentować ofertę w pierwszej pracy, czy po prostu zabrać głos na zebraniach. Dzięki temu, że parę razy przemówiłem na forum szkolnym o naszej akcji charytatywnej albo przekonywałem dyrekcję do zakupu nowych ławek, nabrałem pewności siebie i nauczyłem się przekonywać konkretnie, rzeczowo i bez napięcia.

Nie bez znaczenia jest również rozwijanie umiejętności planowania i organizacji czasu. W samorządzie uczysz się, że nie wszystko zrobi się „na ostatnią chwilę”, bo potem oferta na stoisku szkolnym, prezentacja dla rodziców czy warsztaty językowe mogą zostać odwołane – a tego nie chcesz. To typowa lekcja zarządzania priorytetami: wiesz, że w czwartek masz ważny sprawdzian, w piątek spotkanie samorządowe, a w weekend projekt społeczny – i musisz to wszystko jakoś pogodzić. Kiedyś wydawało mi się, że prace domowe, przygotowanie się na klasówkę oraz ogarnianie zebrania to po prostu za dużo. Z czasem jednak nauczyłem się korzystać z kalendarza, przypomnień w telefonie i ustalać realne terminy wykonania kolejnych zadań. Ta zdolność planowania przydała mi się potem na studiach i przy stażach, bo potrafię dzielić duży projekt na mniejsze zadania, wyznaczać kamienie milowe i – co ważne – trzymać się terminów.

Największym zaskoczeniem było dla mnie to, jak bardzo w samorządzie rozwija się empatia i zrozumienie perspektywy innych ludzi. Zanim dołączyłem, myślałem, że większość uczniów w ogóle nie interesuje się tym, co się dzieje w szkole poza lekcjami. Okazało się jednak, że większość z nas ma swoje potrzeby – jedni chcą spokojniejszych przerw, inni marzą o lepszym dostępie do psychologa, ktoś inny chce zorganizować akcję pomocy dla domu dziecka. Prowadząc rozmowy, ankiety i spotkania z rówieśnikami, zrozumiałem, że warto słuchać zamiast wymuszać swoje rozwiązania. Ta umiejętność – nawet jeśli nie pociągnie Cię do życia publicznego – przydaje się w każdym zespole, w każdej pracy, bo rozumienie motywacji i oczekiwań innych pomaga znaleźć wspólne rozwiązania, a nie narzucać swoje wizje.

Na koniec zostaje aspekt odpowiedzialności i wiarygodności. Kiedy w samorządzie obiecałem, że dopilnuję festynu czy projektu ekologicznego, wiedziałem, że mój brak zaangażowania odbije się na innych. To była dla mnie lekcja – nie ma obietnic rzucanych „na wiatr”. Jeśli już mówisz, że coś zrobisz, musisz to dopilnować. Po kilku miesiącach, gdy dyrekcja czy nauczyciele zauważyli, że zawsze wywiązywałem się z obietnic, zaufali mi na tyle, by powierzać kolejne zadania: od reprezentowania uczniów w kluczowych rozmowach, po koordynowanie większych inicjatyw. W życiu po szkole, w pracy czy we własnych projektach, ludzie cenią te same cechy – dotrzymywanie słowa, rzetelność i zaangażowanie. Dzięki samorządowi mam solidne „referencje” wśród nauczycieli i znajomych, którzy wiedzą, że dający słowo – dotrzymuje słowa.

Podsumowując: nawet jeśli nie marzysz o byciu posłem czy radnym, samorząd uczniowski to przestrzeń, w której zdobywasz umiejętności, które procentują w każdej dziedzinie życia. Praca w zespole, umiejętność prezentacji, planowania, empatia i odpowiedzialność – to wszystko jest ważne, niezależnie od tego, czy po studiach będziesz pracować w korporacji, zakładać firmę czy wyjechać za granicę. Być może nawet dzięki temu będziesz lepiej radzić sobie w pierwszym dniu na nowym stanowisku albo z łatwością poprowadzisz spotkanie z klientami. Dlatego warto spróbować – bo samorząd to nie tylko polityka, to przede wszystkim inwestycja w siebie i swoje przyszłe możliwości.

Related Articles

Responses

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *