Dlaczego warto wbić się na spotkanie MRM nawet, gdy nie masz pojęcia, o co chodzi

Czasem może się wydawać, że posiedzenia Młodzieżowej Rady Miasta to temat z innej planety – nazwy komisji, procedury, budżet obywatelski czy konsultacje z urzędnikami brzmią straszliwie poważnie i… no właśnie, skąd mieć pewność, że to jest coś dla ciebie? Właśnie dlatego warto zaryzykować i wpaść na pierwsze spotkanie, nawet jeśli kompletnie nie wiesz, co tam się dzieje. To trochę tak, jakbyś miał w planie pójść na trening nowego sportu – nie wiadomo, czy ci się spodoba, dopóki nie spróbujesz.

Pierwsza sprawa: ludzie, których tam spotkasz, często są tak samo „zieloni” jak ty. Zdarza się, że nowi radni w pierwszych tygodniach szepczą między sobą: „A ty wiesz, co oznacza spiżenie protokołu?” albo „Czemu nikt nie wspomniał o terminach?” – i to jest okej, bo cały urok polega na tym, że uczysz się razem z grupą. Nawet jeśli inni z uśmiechem wyjaśnią ci, co to znaczy „przyjąć projekt do realizacji” albo „zarejestrować uchwałę”, wcale nie stracisz twarzy, tylko zyskasz wiedzę na żywo. Z biegiem czasu stwierdzisz, że nawet tajemnicze skróty zaczynają układać się w logiczną całość.

Po drugie, wpadnięcie na spotkanie to świetna okazja, żeby zorientować się, o czym naprawdę można rozmawiać w szkole czy w mieście. Często przecież słyszymy, że brakuje nam boiska, że szkoły są za mało otwarte na pomysły młodzieży czy że parking koło basenu powinien być większy. Na posiedzeniach MRM możesz usłyszeć, że ktoś już robi wstępny szkic projektu boiska, a inna osoba właśnie pracuje nad budżetem na rowerowe stojaki dla uczniów. Nawet jeśli na początku nie zrozumiesz wszystkich szczegółów, przynajmniej zobaczysz, że młodzi ludzie – tak jak ty – próbują wprowadzać zmiany na lepsze. Naprawdę miło patrzeć na kogoś, kto opowiada o swoim zaangażowaniu i pokazuje, że nie trzeba mieć taty burmistrza, by coś zdziałać.

Kolejna sprawa to rozwijanie umiejętności, o których czasem nie pomyślimy: komunikacja, praca w zespole czy prezentowanie swoich pomysłów przed większą grupą. Wyobraź sobie, że stoisz przy biurku, próbujesz wcisnąć się pomiędzy bardziej rozgadanych kolegów, a mimo to mówisz, co myślisz o propozycji zmian w szkolnej stołówce. Nawet jeśli na początku głos będzie drżał, po kilku próbach poczujesz, że możesz się wyrazić zdecydowanie lepiej. Później, gdy przyjdzie ci prezentować projekt na forum klasy czy na wywiadówce u rodziców, od razu przypomnisz sobie praktykę sprzed kilkunastu zebrań MRM i zrobisz to bez stresu.

Na deser mam jeszcze jedną rzecz, której nie da się przeskoczyć, jeśli nie poświęcisz nawet jednej godziny – sieciowanie. Na posiedzeniu Rady przychodzą nie tylko uczniowie z różnych szkół, ale czasem też przedstawiciele organizacji pozarządowych, lokalni przedsiębiorcy albo urzędnicy. Gdy wejdziesz na salę spotkań, możesz kogoś złapać za rękę, zagadać o to, co akurat robi ESA (Europejska Agencja Kosmiczna)? Nie, ale o to, jak załatwić grant na młodzieżowe warsztaty – jak najbardziej. Właśnie w takich luźnych rozmowach, przy kawie po przerwie, powstają najlepsze projekty. Kto wie, czy nie poznasz tam osoby, która za rok zaprosi cię do wspólnego projektu czy konkursu? Każda nowa znajomość to otwarte drzwi i kolejne inspiracje.

Podsumowując: wbić się na posiedzenie MRM, choćby „tylko” po to, żeby zobaczyć, co i jak, to naprawdę dobry ruch. Nawet jeśli na początku będziesz czuć się jak turysta na marsjańskiej kolonii, gwarantuję, że po dwóch spotkaniach przekonasz się, czy chcesz zostać „stałym bywalcem”. A jeśli nie, przynajmniej będziesz miał pewność, że próbowałeś i wiesz, że to nie dla ciebie – a to też już dużą wartość, szczególnie gdy nadchodzi czas decydowania, w czym naprawdę chcesz uczestniczyć.

Related Articles

Responses

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *