Jak organizacja wydarzeń w szkole przygotowała mnie do dorosłego życia?
Cześć! Chciałbym opowiedzieć, jak organizacja wydarzeń w szkole (takich jak kiermasze, przedstawienia czy dni tematyczne) realnie przygotowała mnie do dorosłego życia. Dla mnie to nie była tylko zabawa – to było intensywne „szkolenie” w wielu kwestiach, które dziś wykorzystuję na co dzień.
1. Planowanie i ustalanie priorytetów
Pamiętam, gdy po raz pierwszy miałem ogarnąć szkolny kiermasz świąteczny – lista rzeczy do załatwienia była olbrzymia: miejsce, dekoracje, promocja, zbiórka ciast, logistyka sprzątania i kasa… Na początku nie miałem pojęcia, od czego zacząć. Musiałem poukładać zadania w kolejności: co pilne, co może poczekać, a co zrobić jako pierwsze, żeby później nie panikować. Dzięki temu nauczyłem się dzielić duże projekty na mniejsze etapy i nie zostawiać nic na ostatnią chwilę. Teraz, gdy planuję coś w pracy czy na studiach, automatycznie tworzę sobie prostą listę „to-do” z terminami – i wiem, że to się sprawdza.
2. Budżetowanie i gospodarowanie zasobami
Żeby zrobić fajną imprezę, zawsze potrzebna była pewna suma pieniędzy. Kiedy robiłem szkolny Dzień Sportu, musiałem skalkulować, ile kosztują piłki, koszulki, nagrody, ewentualny catering, a potem poprosić o wsparcie Samorządu lub lokalnych sponsorów. Musiałem też pamiętać, że nie wszystko da się kupić – niekiedy przerzucaliśmy część odpowiedzialności na nauczycieli WF, żeby pożyczyli sprzęt albo zaproponowali wolontariuszy. Dzięki temu pojęcia takie jak „budżet” czy „ilość zasobów” przestały być abstrakcyjne – wiem, że czasem trzeba zrezygnować z niektórych pomysłów, żeby zmieścić się w określonej kwocie. W dorosłym życiu to przekłada się choćby na umiejętność rozsądnego zarządzania pieniędzmi czy dopasowania projektu do realiów finansowych.

3. Negocjacje i współpraca z różnymi osobami
Organizując spektakl szkolny, spotykałem się z nauczycielami, technicznym wicedyrektorem, ekipą sprzątającą i… rodzicami, którzy czasem chcieli wesprzeć projekt. Zanim wypalił kiermasz, musiałem przekonać kilka osób: żeby zgodziły się udostępnić salę, by dały wolne godziny projektowe czy oddelegowały uczniów do pomocy. W negocjacjach używałem prostych argumentów: „Zrobimy to w weekend, nikomu nie zajmiemy lekcji” albo „Możemy przygotować plakat promujący szkołę w mediach społecznościowych”. To nauczyło mnie, że czasem wystarczy spojrzeć na sprawę z perspektywy drugiej strony i pokazać, co oni zyskują – a nie tylko upierać się przy swoim. W dorosłym życiu przydaje się to przy rozmowach z klientami, pracodawcami czy nawet przy wynajmie mieszkania.
4. Zarządzanie zespołem i delegowanie zadań
Nigdy nie zorganizowałem wydarzenia sam – zawsze z jakąś ekipą. Ci, którzy wchodzili w skład drużyny, mieli konkretne zadania: jeden zajmował się promocją, drugi zbierał zgody od rodziców, jeszcze inny pilnował budżetu. Na początku trudno było mi zaufać, że ktoś zrobi swoją część tak, jak chciałem, więc ciągle sprawdzałem, dopytywałem i często robiłem wszystko samemu. Z czasem nauczyłem się delegować – gdy ustaliłem jasne zasady i terminy, widziałem, że ludzie robią to dobrze, a ja mogę skupić się na szerszym planie. Dziś, gdy coordynuję projekt na uczelni albo koordynuję stażystów w pracy, wiem, że muszę włożyć trochę więcej wysiłku na początku, żeby wyjaśnić cele i dać narzędzia, a potem zaufać, że każdy ogarnie swoją część.
5. Radzenie sobie z nieprzewidzianymi sytuacjami
Nie raz zdarzyło się, że w dzień imprezy okazało się, że salę zalewała… zacinająca się woda z kaloryfera albo że nasze plakaty zerwał wiatr. Albo że zespół muzyczny nie mógł przyjechać, bo rozbiła się im… opona. W takich momentach ważne było, żeby nie wpadać w panikę – trzeba było szybko znaleźć plan B: przenieść dekoracje w inne miejsce, „podkleić” plakaty taśmą, wypożyczyć mały zestaw nagłośnienia z innej szkoły albo ustalić, że zaprosimy DJ-a ze smartfona. Dzięki temu nauczyłem się, że w życiu dorośli czasem trzeba działać natychmiast i elastycznie reagować na problemy. Teraz, gdy w pracy coś idzie nie tak (zepsute urządzenie, odwołane spotkanie, ważny klient, który się spóźnia), od razu szukam rozwiązania, nie tracąc nerwów.
6. Komunikacja i promocja
Organizacja wydarzeń to nie tylko logistyczne czynności, ale też zadbanie o to, by ludzie w ogóle o nich wiedzieli. Musiałem zrobić plakaty, napisać post na Facebooka i Insta, ogłosić sprawę na apelach, czasem nawet w radiowęźle. Przy okazji nauczyłem się, jak formułować zwięzły, atrakcyjny tekst, żeby zachęcić innych do wzięcia udziału. W dorosłym życiu to przekłada się na e-maile marketingowe, komunikację na LinkedIn, a nawet pisanie CV czy listów motywacyjnych – wiem, że muszę „sprzedać” siebie czy swój pomysł w kilku zdaniach.
Na koniec
Organizacja wydarzeń w szkolnych murach to była dla mnie prawdziwa „próba ognia”. Choć na początku wydawało się to stresujące i chaotyczne, dzięki temu zyskałem konkretne umiejętności: od planowania i zarządzania budżetem, przez negocjacje, komunikację i pracę w zespole, aż po radzenie sobie z kryzysami w ostatniej chwili. Dziś wiem, że te doświadczenia procentują zarówno na studiach, jak i w pracy – potrafię ogarnąć projekt, porozmawiać z różnymi ludźmi i nie dać się zaskoczyć, gdy coś idzie nie tak. Jeśli masz przed sobą organizację jakiegoś szkolnego wydarzenia, nawet jeśli wydaje Ci się to trudne, pamiętaj, że to najlepsze „szkolenie” na przyszłość. Powodzenia!
Responses