Największe stereotypy o młodzieży, które napotkałem w mojej działalności społecznej.
Hej! Chciałbym opowiedzieć o kilku stereotypach, które napotkałem jako członek Młodzieżowej Rady Miasta. Spotkałem się z nimi wielokrotnie, czasem w trakcie oficjalnych spotkań, czasem „na ulicy”, gdy rozmawiałem z dorosłymi o naszych projektach. Poniżej kilka przykładów:
1. „Młodzi to tylko smartfony i nic więcej”
Wiele osób myśli, że młodzież nie ma żadnych innych zainteresowań poza Instagramem, TikTokiem czy graniem na komórce. Pamiętam, jak pewna nauczycielka – bardzo sympatyczna, ale nie do końca obeznana z tym, czym się zajmujemy – powiedziała mi kiedyś: „Przecież Wy cały czas jesteście w telefonach, co tam możecie zrobić dobrego dla miasta?”. Zamiast się złościć, pokazałem jej nasze plany warsztatów teatralnych, które właśnie organizowaliśmy, oraz projekt eko-akcji w parku. Widziałem, że najpierw była zdziwiona, a później powiedziała: „No rzeczywiście, nie przypuszczałam, że ktoś tak młody może tyle zrobić”. Od tamtej pory częściej pytała innych uczniów, czy chcą dołączyć do Rady.
2. „Was nie obchodzi nic poza sobą”
Spotkałem się też ze stwierdzeniem, że młodzi są samolubni – nie myślą o innych, tylko o sobie: godzinach nauki, imprezach, memach. Kiedyś podczas dyskusji o budżecie miejskim usłyszałem: „Po co młodzi mają się w to mieszać? I tak każdy myśli tylko o tym, żeby fajnie było jemu samemu”. W odpowiedzi zaprosiłem tę osobę na krótki spacer po naszych działkach: pokazaliśmy, że wspólnie rozwijamy projekty edukacyjne, pomagamy starszym osobom w cyfryzacji czy organizujemy zbiórki żywności. Gdy okazało się, że jesteśmy zaangażowani w różne inicjatywy „poza sobą”, ta osoba zmieniła zdanie i później sama poleciła swoje koleżanki do współpracy.
3. „Nie jesteście kompetentni, bo jesteście za młodzi”
Słyszałem też: „Czemu mamy słuchać Waszych pomysłów? Przecież Wy dopiero co wyszliście ze szkoły, nie macie doświadczenia w zarządzaniu czy podejmowaniu decyzji”. Kiedy prowadziliśmy debatę o planach rozbudowy boiska, niektórzy radni doradzali, żeby odłożyć to na później, bo „młodzi i tak nie zrozumieją procedur”. Postanowiliśmy jednak przygotować krótkie zestawienie – np. dlaczego projekt boiska jest tańszy niż budowa nowej siłowni, jakie korzyści dla rówieśników niesie sportowa przestrzeń. Kiedy przedstawiliśmy dane w prosty sposób, okazało się, że wielu dorosłych nawet nie zdawało sobie sprawy z tych argumentów. Efekt? Projekt przeszedł dalej, a niektórzy byli tym tak zaskoczeni, że poprosili nas o pomoc przy innych inicjatywach.
4. „Młodzi nie chcą się angażować, bo wolą imprezy”
Często słyszałem: „Wolą siedzieć na imprezach albo uciekać na strefy dla nastolatków. Nie będziecie się zajmować czymś poważnym”. To podnosiło na duchu tych, którzy rzeczywiście spędzali czas tylko na zabawie, ale kłuło w serce tych, którzy chcieli działać. Kiedy robiliśmy akcję sprzątania przy lokalnym stawie, niektórzy z naszych znajomych spodziewali się, że przyjdzie może pięć osób, a stawi się kilkanaście, bo temat wszedł na Instagram. Dorosłym też to pokazało, że nie wszyscy młodzi wolą zabawę – paru z nich potem zapytało o nasze pomysły i zgłosiło się do pomocy.
5. „Młodzież nie potrafi pracować zespołowo”
Podczas jednego z pierwszych projektów, gdy przygotowywaliśmy festyn, ktoś rzucił: „No przecież wiadomo, że Wy i tak się pokłócicie, albo każdy będzie robić, co chce”. Postanowiliśmy wtedy zrobić krótkie szkolenie z komunikacji: ustaliliśmy zasady – kto kontaktuje się z kim, kto ogarnia budżet, kto odpowiada za promocję. I fakt: zdarzyły się drobne spięcia (np. kto zajmie się sceną, a kto stoiskami), ale podrzuciliśmy sobie nawzajem rozwiązania – i festyn w końcu się udał. W efekcie ludzie z zewnątrz zobaczyli, że naprawdę umiemy działać razem.
6. „Są leniwi i nie ma na nich co liczyć”
Kolejne stwierdzenie – „Młodzież to lenie, tylko jakieś wakacje, wolne i nuda”. Tu najlepszą odpowiedzią były nasze realne działania: organizacja debat, pisanie wniosków, umawianie się z urzędami. Kiedy po sesji Rady umawialiśmy się na dodatkowe spotkanie z dyrektorem szkoły, żeby porozmawiać o warsztatach – niektórzy bardzo byli zdziwieni, że to „nasze wolne popołudnie”. Dla nich to było niespotykane – młody człowiek, który pracuje po lekcjach, żeby coś zmienić. Po kilku miesiącach usłyszeliśmy od dyrektora: „Nie spodziewałem się, że tak naprawdę dacie radę zorganizować te warsztaty”. Pomyśleliśmy wówczas, że najsilniejszym dowodem są efekty naszej pracy.
Responses